Może to dziwnie zabrzmi, ale cukrzyca daje mi w życiu więcej niż odbiera. Od momentu diagnozy staram się myśleć pozytywnie, nie zamartwiam się i nie snuję czarnych scenariuszy. Wbrew wszystkiemu  jeszcze bardziej dbam o zdrowie, aby być silną dla siebie i mojej córeczki” – mówi pani Anna, która o cukrzycy typu 1 dowiedziała się mieszkając z rodziną w małej miejscowości na wschodzie Islandii.

Bardzo długo zajęło pani Ani oraz lekarzom ustalenie przyczyny pogarszającego się samopoczucia. „Pierwszym niepokojącym objawem było dla mnie obezwładniające zmęczenie, apetyt na owoce zawierające dużo wody, zasypianie w ciągu dnia podczas drzemek córki. Od lat jestem bacznym obserwatorem swojego ciała, zdrowo się odżywiam, uprawiam jogę i kocham biegać. Czułam, że coś ze mną jest nie tak, ale tłumaczyłam to ogólnym przemęczeniem po urodzeniu dziecka. Dodatkowo postawienie diagnozy utrudnił fakt, że na Islandii bardzo ciężko jest otrzymać skierowanie na badania, a nie można ich wykonać prywatnie.” Dopiero po około roku  z bardzo złymi wynikami pani Anna trafiła do szpitala w Neskapstaður. „W ciąży zdiagnozowano u mnie cukrzycę ciążową i przyjmowałam insulinę, ale mimo to diagnoza CT1 była dla mnie zupełnym zaskoczeniem. Spodziewałam się raczej zachorowania na CT2, nie wiedziałam, czym jest typ 1 i jakie to będzie mieć dla mnie konsekwencje. W szpitalu lekarz powiedział, że mogę pożegnać się z bieganiem. Nie mogłam w to uwierzyć i na szczęście w internecie znalazłam dużo informacji na temat sportu i cukrzycy, zaczęłam obserwować na social mediach diabetyków uprawiających ekstremalne sporty, takie jak Maja Makowska – Sugarwoman.” Dziś pani Anna jest w częściowej remisji, jej zapotrzebowanie na insulinę jest bardzo małe, znów biega, zdrowo się odżywia i pracuje nad wzmocnieniem swojego ciała oraz nad lękiem przed hipoglikemią. „W miejscowości, w której mieszkamy żyje niewiele osób, czasem trudno tutaj spotkać przechodnia, a ja uwielbiam biegać po przepięknej okolicy i robię to w pojedynkę. W przypadku spadku cukru może nie być nikogo kto mógłby mi pomóc, dlatego zawsze mam przy sobie zapas węglowodanów, telefon no i Dexcom na ramieniu. Bardzo sobie cenię ostrzeżenia predykcyjne i dokładność systemu, oraz fakt, że dzięki aplikacji moje wyniki dostaje lekarz, który pracuje kilkaset kilometrów ode mnie