Czy zaprzyjaźniłam się z chorobą? Wręcz odwrotnie – robię jej cały czas na przekór! To pewnie wina mojego znaku zodiaku – śmieje się Ola, która na cukrzycę choruje od ponad dwóch dekad. – „Początki były traumatyczne, bo będąc nastolatką, w okresie buntu i dojrzewania, zupełnie nie miałam czasu ani ochoty na cukrzycę. Dodatkowo mieszkałam w internacie, z dala od rodzinnego domu i czujnego oka rodziców. Jak każda młoda dziewczyna cieszyłam się, że schudłam. Dużo spałam w ciągu dnia, ale też często zarywałam noce, więc nie widziałam w tym nic dziwnego. To, co nie dawało mi spokoju, to uporczywe infekcje intymne – wstydliwa sprawa, o której nie można było przeczytać 20 lat temu w internecie – bo go jeszcze nie było. A dziś temat nadal zbyt często przemilczany ze względu na wstyd. Sprawdziłam w encyklopedii, jakie są oznaki cukrzycy, bo wiedziałam, że to silne pragnienie może być objawem – i faktycznie: infekcje okolic intymnych były też jednym z nich. Moje przypuszczenia potwierdziły się, kiedy podczas wakacji w rodzinnym mieście poszłam prywatnie na badanie krwi. Z wynikiem 610 mg/dL trafiłam do szpitala dziecięcego, który niestety wspominam bardzo źle – nie otrzymałam w nim edukacji, której tak bardzo wtedy potrzebowałam, i czułam się pozostawiona sama sobie.” Jak zmieniło się życie pani Oli po diagnozie? Kiedy zachorowała, sportowo jeździła konno, brała udział w licznych zawodach. Na krótko musiała zwolnić tempo, bo wyniki pogorszyły się z powodu osłabienia organizmu. Ale nie zrezygnowała ze sportu, który jest w jej życiu obecny od zawsze. – „Dziś biegam rekreacyjnie, udało mi się przebiec nawet półmaraton i zdobyć kilka medali na krótszych biegach. Nie wyobrażam sobie dnia bez aktywności fizycznej – codziennie można mnie spotkać na siłowni, jeżdżę też sporo na rowerze. Największą wagę przywiązuję do zdrowego odżywiania – to mój świadomy wybór, bo wiem, jak ogromny wpływ ma jedzenie na organizm.” To wszystko jest możliwe dzięki postępowi technologii, bo – jak przyznaje – „nie wyobrażam sobie sprawdzania cukru glukometrem, biorąc udział w półmaratonie.” Pierwszy sensor – Dexcom G5 – Ola dostała w Niemczech, gdzie do dziś mieszka z rodziną. – „Pamiętam, że jego zakładanie było dosyć skomplikowane, ale i tak byłam zachwycona efektami tego nowego sposobu mierzenia cukru. Dexcom ratuje mnie także w nocy, bo od zawsze towarzyszył mi lęk przed hipoglikemią. Aby uniknąć niedocukrzenia podczas snu, dojadałam za dużo na kolację, co skutkowało hiperglikemią. Dziś mogę całkowicie zaufać CGM-owi i kłaść się spać bez strachu, a dodatkowo – dzięki lepszemu wyrównaniu – zmniejszyć dawki insuliny.